.jpg)
Tam-dara-dam!
Mamy rozdział!
Myślę, że nie pogniewacie się na powtórzony kawałek z przodu,
bo nie chciałam wyrywać się z kontekstu i tak jakoś ładnie wprowadzić :3
Chcieliście jakieś akcje na linii Dramione, to zdradzę, że co-nieco tam jest.
No, czytajcie króliczki.
Rozdział 18
Z odwagą zawarłem dziś ciche przymierze
Śląc szczere miłości wyznanie w jej stronę
Teraz, nadziei niepewnym wzrokiem mierzę
Czy, o trwogo!... nie będzie ono odrzucone.
-Wyznanie
-Musimy
iść – rzucił w jej kierunku swą szatę wyjściową,
jednocześnie obracając się po dżentelmeńsku w drugą stronę.
Dziewczyna wydostała się spod ciepłych pierzyn i przykryła się
owym płaszczem, zakrywając to, czego nie zakrywała szpitalna
koszula.
-Dokąd
idziemy? - zapytała cicho, słysząc coraz to donośniejsze kroki.
Ten jedynie chwycił ją za nadgarstek i pociągnął w przeciwną
stronę, aby jak najprędzej uciec przed tymi ludźmi.
-Daleko.
Przykro mi, że tak to wygląda – rzekł nie przerywając marszu,
gdy nagle zza rogu wychyliła się wysoka postać. Oboje zamarli.
Profesor
McGonagall stała naprzeciw nich z uniesioną wysoko różdżką.
Wyglądała bardzo groźnie, niczym ostateczna furia niebios. Draco
otwierał usta, by powiedzieć coś sensownego, Hermiona stała
wmurowana, jednak to Minerva zabrała głos. Był on zimny i surowy,
nawet jak na nią.
-Na
kilka minut usunęłam tarczę Hogwartu tuż nad główną bramą.
Śpieszcie się – rzuciła, po czym bez słowa wyminęła ich i
pośpieszyła w stronę dobiegających odgłosów pościgu.
Dziewczyna natychmiast chciała pobiec za profesorką, jednak silna
dłoń pociągnęła ją do przodu, coraz to dalej od powstającego
zamieszania.
-Musimy
jej pomóc – rzekła szarpiąc dłonią, aby uwolnić się z
uścisku, jednak nic to nie dało. Była zbyt osłabiona, by zdziałać
cokolwiek. Draco nic nie odpowiedział. Wreszcie dotarli do głównych
wrót Hogwartu i w momencie, gdy wbiegli na szeroką, kamienną drogę
prowadzącą do bram, Hermiona wydała z siebie pełen bólu i
zaskoczenia pisk. Poczuł naraz jak jego serce ściska się i
zatrzymuje ze strachu. Gdy spojrzał na nią, jej twarz wykrzywiona
była w wyrazie boleści. Za nimi nie było nikogo. Nie miał
pojęcia, co się stało.
-Moje
stopy – wyjaśniła, przełykając ślinę. Istotnie dziewczyna
była bosa i o ile nie przeszkadzało to zanadto na posadzkach, teraz
na kamiennej drodze stanowiło problem. Ulżyło mu. Bez słowa wziął
jej lekkie ciało na ręce i nie zwalniając tępa, przebiegł resztę
drogi. Nagle zatrzymał się tuż za wysoką kutą furtą.
-Stań
na moich butach – polecił powoli opuszczając ją. Sam zaczął
szukać czegoś w torbie. Hermiona zdecydowanie wolała spać.
Obejrzała okolicę i uznała, iż Nie było jej zdecydowanie zbyt
długo. Zima minęła bezpowrotnie, trawy rosły bujne i gęste,
drzewa powiły swe gałęzie w żywe listki, natomiast zwierzęta
korzystały z wiosny w pełni, budując gniazda i prowadząc aktywne
życie nocne i dzienne zarazem. Mieli szczęście w nieszczęściu,
gdyż świt był wyjątkowo piękny. Niebo różowiło się, niczym
policzki dziecka. Gdzieś w oddali ostatni raz pohukiwała sowa, a
kilka wron wzbiło się w powietrze. Było ślicznie.
Nagle
Malfoy wyjął z dna torby mały model samochodziku, który niegdyś
już widziała. Bardzo dawno temu, jakby w innym życiu. W czasach
gdy problemy sercowe były jeszcze ważne. Gdy nie była kamieniem.
Ku jej zdziwieniu rzucił on przedmiotem o ziemię i w momencie gdy
metalowa karoseria zabawki zadzwoniła na kamieniach, nastąpił
jakby bezszelestny wybuch. Oto przed nimi stał prawdziwy samochód.
Cztery pary kół, czarny lakier. Słowem – prawdziwy samochód w
posiadaniu czarodzieja. Dokładnie oldschoolowy, zadbany Ford Taunus
z siedemdziesiątego siódmego. Jego czarny, metaliczny lakier
połyskiwał groźnie, odbijając jej zdziwioną twarz w swych
idealnych krzywiznach.
-O mój
Boże... - szepnęła, zbyt zdjęta szokiem, by krzyknąć. Widziała
wiele czarów w swym życiu, ale czegoś tak zaskakującego nie
spodziewała się zwłaszcza teraz. Jednak chłopak nie miał czasu,
by przedstawić swój prezent na siedemnaste urodziny, Hermionie.
Podniósł ja ponownie i otwierając drzwi, pozwolił jej wgramolić
się na siedzenie, a sam pośpiesznie obiegł pojazd dookoła i
zasiadł za kółkiem. Wsunął kluczyk do stacyjki i przekręcił.
Silnik obudził się z pomrukiem dzikiego zwierzęcia, które na
krótko przed atakiem, pręży się do skoku. Hermiona od dawna nie
siedziała w samochodzie, jednak ze zwyczajnym siedzeniem nie było
problemu, jednakże bała się o Malfoya, który mógł przecież
myśleć, iż samochód to jedynie większa miotła. Tymczasem
wymagał on skupienie i umiejętności jazdy.
-Na
pewno umiesz prowadzić? - zapytała ostrożnie, aby nie wyczuł nuty
paniki w jej głosie.
-Owszem
– odrzekł, wrzucając bieg i ruszając powoli drogą, którą
przeważnie jeździły karety powożone przez testrale. Dziewczyna
zaczerpnęła głębszego oddechu, jakby chcąc wyrzucić adrenalinę
z krwiobiegu wraz z wydychanym powietrzem. Dopiero po chwili poczuła
jak aksamitnie miękkie są skórzane fotele, a capach wewnątrz był
wprost usypiający, delikatny, świeży, ale nie „agresywny”.
Oparła zmęczoną głowę na zagłówku i przymknęła powieki. Ból
wewnątrz czaszki przypominał tępe uderzanie młotka i dłuta
rzeźbiarza, w twardą powierzchnię kamienia. Jakby z jej głowy
można było cokolwiek wyrzeźbić.
Gdy
przelotnie spojrzała w lusterko, ujrzała dwóch aurorów pędzących
za nimi na miotłach.
-Draco!
- zerwała się, co przypłaciła tępym bólem. Zignorowała ten
bodziec.
-Wiem,
właśnie za nami wylecieli. Myślą, że ich nie widzimy. Zgubimy
ich w lesie – zadecydował i skręcił gwałtownie kierownicą,
jednocześnie podrywając pojazd z szosy. Panna Granger przypomniała
sobie o pasach bezpieczeństwa i natychmiast je zapięła.
-Trzymaj
się – rzekł chłopak, po czym oboje runęli między drzewa, nad
którymi dotychczas się unosili. Zdołała zdusić krzyk, jednak
niemniej cała krzyczała wewnątrz, gdy jedynie o cale mijali
potężne pnie, wokół których mogli by się elegancko owinąć, na
skutek zderzenia. Pomyślała, że zapewne ich zgubili w tym gąszczu,
jednak po chwili znów ujrzała człowieka na miotle, który pędził
tuż za nimi. Zastanawiała się, gdzie jest drugi z nich, lecz zaraz
potem między rozmazanymi od prędkości drzewami zobaczyła lecącego
równo z nimi.
-Draco,
musisz stąd wylecieć, chcą nas otoczyć i złapać w pułapkę –
wzdrygnęła się na myśl o jakiejkolwiek opcji takiej zasadzki.
Zepchnięcie ich na drzewo, zmuszenie do zatrzymania, uderzenie w
samochód jakimkolwiek niszczącym zaklęciem.
-Jeżeli
teraz wylecę, zagonią nas do Londynu. To nie po drodze – Hermiona
wiedziała jak bardzo nie jest im po drodze do Ministerstwa, chociaż
istotnie nie wiedziała o kilku nowych wydarzeniach.
-Możemy
ich tam zaprowadzić i zniknąć – zaproponowała, wiedząc, że
zadanie jest ryzykowne. Chłopak bez słowa uniósł pojazd nad
korony drzew, a ścigający ich auroży, polecieli za nimi, jakby
byli planetami podlegającymi grawitacji auta Dracona. Gdy samochód
nabrał prędkości, zauważyła, iż dają sobie radę z pościgiem.
W zasadzie mknęli tak szybko, że już po chwili unosili się nad
przedmieściami Londynu. Lekka różowawa łuna, oświetlała budzące
się miasto. Nagle znów opadli na szosę, tuż przed skrzyżowaniem.
Ku jej zdziwieniu skręcili w kierunku centrum i wbili się w słupek,
ubitych samochodów, których kierowcy niestrudzenie dążyli do
przedarcia się ku miejscu pracy. Wiedzieli, że auroży nie mogą
zaatakować przy mugolach i w tej chwili krążą gdzieś nad mini
niczym natrętne komary wokół odkrytej skóry. Auta ruszyły, i już
za następnym rogiem, ruch był o wiele mniejszy. Draco natychmiast
wcisnął gaz, gdy w lusterku mignęły dwie przelatujące postacie.
Wyprzedził toczące się powoli audi bez sygnalizacji, na podwójnej
ciągłej, a chwilę po tym, zrobił coś co zmroziło jej krew w
żyłach.
-Przejechałeś
na czerwonym! - krzyknęła przerażona – Mówiłeś, że potrafisz
jeździć! - wyrzuciła mu, trzymając się kurczowo pasów
bezpieczeństwa.
-Powiedziałem,
że umiem kierować, nie, że umiem kierować zgodnie z przepisami
ruchu drogowego – warknął wchodząc ostro w zakręt. Została
wciśnięta mimo własnej woli w wąską przestrzeń między drzwiami
pasażera, a fotelem. Uświadomiła sobie, iż musi być o wiele
chudsza i słabsza niż pamiętała – kiedy powiem już, naciśniesz
przycisk niewidzialności. Jeszcze nie... - rzekł przygryzając
wargę wyprzedzając trzy samochody naraz, jedynie szczęściu
zawdzięczając wolny sąsiedni pas.
Masz
taki przycisk? - chciała wrzasnąć, jednak żadne słowa nie
mogły teraz zadowalająco obrazować jej emocji. Zamiast tego
skupiła się na guziku wskazanym przez Draco, gdy zmieniał bieg,
wrzucając czwórkę. Mały, niebieski. Nie powinno być problemów.
Nagle samochód pędził już w stronę brzegu Tamizy z prędkością
sześćdziesięciu kilometrów na godzinę i ciągle przyśpieszał.
Zastanowiła się, czy Draco przypadkiem nie chce wrzucić ich
niewidzialnych do rzeki. Byłoby po kłopocie.
-Już!
- głos ostał odpowiednio zinterpretowany przez jej mózg dopiero po
dłuższej chwili, ale na szczęście nadgarstek zadziałał
automatycznie. W momencie, gdy samochód stał się przeźroczysty,
jakby okryty bardzo dużą peleryną niewidką, Malfoy gwałtownie
skręcił, a potem bardzo szybko dokonał tego znowu. Opony wydały
rozdzierający pisk, gdy zatrzymali się na małym parkingu, przed
hotelem Le Vega Rossa.Hermiona zauważyła jedynie dwie ludzkie kule,
mknące przez most i znikające z pola ich widzenia. To naprawdę
zadziałało.
Dopiero
teraz zaczerpnęła tchu, pozwalając sobie na rozluźnienie słabych
mięśni.
Spojrzała
na kierowce, który oparł potylicę o zagłówek i w ciszy wpatrywał
się w sufit samochodu. Na jego skroniach i powiekach wykwitły
drobne kropelki potu. Nagle spojrzał na nią oczyma nadal
pociemniałymi od adrenaliny. Na jego czole pojawiła się delikatnie
pulsująca żyła, której nigdy dotąd nie widziała, zresztą jego
całego nie widziała od tak dawna... Wyglądał jakby miał zamiar
powiedzieć jej coś ważnego, jednak zamiast tego wrzucił wsteczny
i przybierając na powrót widoczne kształty, wjechał na ulicę,
tym razem spokojnie.
-Dobrze,
że jesteś cała – rzucił jeszcze niby to od niechcenia, co
według niej, mogło oznaczać wszystko. Od ironii, po troskę,
łącznie z obojętnością. Niepocieszona wbiła wzrok w tylne
lusterko i jęła obserwować przestrzeń za nimi. Powoli zbliżali
się do drogi, na którą opadli, wjeżdżając do miasta. Chwilę
potem mknęli już po wpół pustych drogach.
Starała
się nie zasypiać, ale ciepła szata okryła szczelnie jej ciało,
droga była spokojna i chociaż bała, się tego co mogło ich w
każdej chwili spotkać, ciężkie powieki wygrały tą walkę. Po
chwili płynęła już ku nieskończoności.
***
Harry i
Ron lecieli już od trzech godzin. Wiatr smagał ich ciała, jednak
dzień sam w sobie był słoneczny. Nie było lodowato, ani mokro, co
było znaczną zaletą owego czasu. Mimo pogody, ich myśli i serca
spowijała gęsta mgła strachu i niewiedzy. Oboje byli źli na
samych siebie, bez przerwy padały bezgłośne pytania. A gdyby... Co
jeżeli... Co teraz?... Czuli się wyzuci z wszelkiej logiki i
zdrowego rozsądku. Zostali wrzuceni w wir jakiejś tajemniczej
rozgrywki, a sami mieli do dyspozycji jedynie załamane dusze i
drżące różdżki.
Potter
przez sekundkę pomyślał o tym, że z Draco, jaki on by nie był,
było o wiele łatwiej działać. Ślizgon w ich drużynie dobra, był
zupełnie inną energią, innym motorem. Jego niby udawana, niby
prawdziwa pewność w swych czynach stanowiła coś, co ułatwiało
wszystkim działanie. Jakby tym nastawieniem dzielił się z resztą.
Harry teraz bardzo cierpiał. Ron to czuł. Czuł to w tym miejscu, gdzie istniało miejsce dla przyjaciela. Potter bardzo żałował, że Giny pozostała znów sama. Bo z każdym oddechem, z każdym biciem serca, coraz bardziej ją kochał i coraz bardziej tęsknił. Choć tłumił uczucia i nie pozwalał sie zbliżać, dziewczyna byłą silna. Silniejsza od niego. Znalazła do niego drogę... a raczej wąską, leśną ścieżynę i po prostu go schwytała. Teraz szybował, ale zupełnie nie wolny.
***
Nagle
otworzyła oczy. Nie pamiętała dokładnie co za sen tym razem ją
nękał, ale był paraliżująco przerażający. Nie mogła złapać
oddechu, dopóki nie rozpoznała znajomego profilu. Za oknem
rozpościerały się ciemności. Zaskoczyła ją ta nagłą zmiana.
Musiała spać naprawdę długo, zresztą ostatnio przesypiała
niemalże całe dnie. Samochód już nie toczył się po szosie, a
stał na malutkim parkingu. Światło z neonu wpadało przez przednia
szybę i rzucało na ich twarze piękne złotawe cienie.
-Gdzie
jesteśmy? - zapytała sennym głosem, przecierając zaspane powieki.
Draco, który obracał w dłoniach jakiś błyszczący, niewielki
przedmiot, zerwał się nagle i pośpiesznie schował owe coś do
kieszeni.
-Hm...
- udał, że się rozgląda, jakby zgubił drogę - Pod mugolskim
motelem między Londynem, a celem naszej podróży – rzekł
zagadkowo, a Hermiona przypomniała sobie jego zwyczajową ironię i
rezerwę, z którą zwykle zwracał się do każdego, od których
najwidoczniej się odzwyczaiła. Przeciągnęła się i poprawiła
pokrzywiony na jej ciele płaszcz, który nadal nosił jego zapach.
Dyskretnie wcisnęła nos w jedwabny kołnierz.
-A
można wiedzieć, gdzie jest cel? - zapytała z pozoru filozoficznie,
jednak stricte chodziło jeden konkretny, zupełnie niefilozoficzny
cel tej jednej niefilozoficznej podróży. Jak widać tajemnice
wszystko komplikowały.
-Normalnie
– zaczął, odejmując swe spojrzenie od nieruchomego skrawka drogi
przed nimi, nałożył je niczym ciężkie kajdany, na nią, przez co
poczuła dojmujący paraliż okolic twarzy, a szczególności ośrodka
mowy. Otworzyła bezwiednie usta, chociaż nie powiedział jeszcze
nic ważnego, a do ich środka wpadło chłodne powietrze, toczące
się zza lekko uchylonej szyby – takie informacje są ściśle
tajne – rzekł z malutkim, złośliwym uśmieszkiem, toczącym się
leniwie w kąciku ust – ale skoro już pytasz, to zmierzamy ku
miejscu gdzie zostałem poczęty, wykluty i wypluty – zakończył
nie zmieniając tembru głosu, przemawiając głębokim, opanowanym
pół szeptem.
Nie
mogła pozbierać myśli. Zupełnie jakby przechodziła sobie
spokojnie korytarzem racjonalizmu i nagle koś potrącił ją
łokciem, a wszystkie myśli spoczywające w jej ramionach, niczym
zwiewne kartki, rozpierzchły się zmieniając się z uporządkowanej,
składnej, twardej kupki papieru, w wielką chmurę bezużytecznej
makulatury.
Zastanowiła
się nad tym, czy on specjalnie stosuje jakieś gierki umysłowe, czy
też przez całe zamieszanie z porwaniem, po prostu straciła
podstawowe zdolności ignorowania Draco-mocy. Udała, że nagle
ujrzała coś ciekawego na parkingu i zaczęła gapić się przez
okno samochodu.
-Dobrze
wiedzieć – odparła po chwili mrugania i marszczenia brwi go swego
odbicia.
Skąd
te rumieńce i skąd ta cienka skóra, pokrywająca wychudłą twarz?
Z tego wszystkiego zapomniała zapytać po co właściwie tam jadą,
co oczywiście nie zdarzyłoby się, gdyby mogła zachowywać się
normalnie. Draco uśmiechnął się szeroko, patrząc na jej
potylicę.
-Czego
się szczerzysz? - zapytała bezczelnie, zaskakując się tą
wrogością i tak wyjątkowo dziwnymi słowami w jej słowniku.
-Dobrze,
że żyjesz – rzekł, wyciągając kluczyki ze stacyjki i
wyskakując z wozu. Obszedł on samochód dookoła, po drodze
wyciągając torbę z bagażnika. Dziewczyna owinęła się
szczelniej płaszczem, gdy ten otworzył drzwi, a wiosna
przypomniała, że jej nocom daleko jest do letnich gwieździstych
mroków. Przed nią, na asfalcie wylądowała para nowych trampek w
rozmiarze męskim, na oko pasującym na stopy Draco.
Niepewnie
spojrzała w jego stronę, a ten w odpowiedzi uniósł brew.
-Wybacz,
zapomniałem odebrać przed ucieczką twoje pantofle szyte na miarę
– słysząc tak drażniące słowa, mające na celu sprowokować
ją do przyśpieszenia ruchów, poczuła palący, bezpodstawny wstyd.
Pośpiesznie wsunęła stopy w buty i zasznurowała je solidnie na
wysokości kostek, by nie spadły jej ze stóp. Stanęła niepewnie,
właściwie po raz drugi, odkąd wybudziła się ze śpiączki. Nie
dając jej czasu do namysłu, ruszył w kierunku trzypiętrowego,
kwadratowego budynku w tandetnie wiśniowym kolorze z cukierkowym,
migającym neonem. Pod tym względem wolała czarodziejskie bary,
hotele, motele i tego typu miejsca. Czarodzieje zwykle stawiali na
jakość, nie zabiegali przesadnie o klienta. Można powiedzieć, że
prowadzili handel z honorem. Mugole to w większości wzrokowcy, co
było przykre. Czarodzieje nauczyli się, szukać tam, gdzie nikt
tego nie robi, patrzeć uważnie, żyć w tajemniczości, sekrecie,
niewiadomej. Mugole po prostu patrzeli, kupowali, narzekali na zły
wybór, czy też oszustwo, jakie na nich popełniono. To była
brzydka prawda.
-Idziesz?
- zapytał bezbarwnie, gdy się omal nie przewróciła w swych nowych
buciorach. Zastanawiała się, czy specjalnie gra takiego drania, czy
też naprawdę nim jest i tylko przez swą długą nieobecność, nie
pamiętała go takim. Kiedy otworzył przed nią drzwi, zawahała
się, po czym przekroczyła próg. Drobne dzwoneczki oznajmiły ich
przyjście, a zza kontuaru spojrzał na nich typowy mugolski student,
a na kilka sekund na jego znudzonej twarzy pojawiło się zdziwienie,
gdy lustrował Hermionę ubraną w czarny, jedwabny płaszcz,
sięgający jej niemalże kolan i Draco, który wyglądał jak
terrorysta ubrany tylko i wyłącznie w czerń. Po chwili jednak
wyraz twarzy chłopaka wrócił do przeciętności. Mlasnął on
otwierając usta i opierając się o blat.
-Dobry
wieczór państwu. Czym mogę służyć?
-Chcielibyśmy
zająć dwupokojowy apartament do rana – rzekł blondyn
kurtuazyjnie. Brązowowłosa omal nie parsknęła ze śmiechu.
Miejsce gdzie byli, to zwyczajna spelunka, gdzie słowa apartament
brzmiało tak komicznie, jakby ktoś powiedział, że profesor
McGonagall to „sympatyczna kobietka”.
-Aha...
- rzekł chłopak zapisując coś w zeszycie, niedbałym, pochyłym
pismem – Z budzeniem? - zapytał zerkając z ukosa na Draco.
-A co
to je...
-Nie –
przerwała mu pospiesznie dziewczyna, a ten posłał jej pytające
spojrzenie.
Później,
odpowiedziała bezgłośnie. Znudzony student wreszcie podał im
klucz i życzył miłej nocy, rzucając ukradkowe spojrzenia na ich
dwójkę. Głupek Malfoy sugestywnie się wyszczerzył, przy czym
odjęła mu kilka punktów szacunku od swej tabeli. Powoli wspięli
się na drugie piętro i weszli do malutkiego saloniku.
Dumny
właściciel Taunusa wparował niczym buldożer i pospiesznie
zwiedził po kolei; dwa identyczne pokoje, gdzie stały jednoosobowe
łóżka z surową, gładko heblowaną drewnianą ramą, wąskie
komody o identycznym kolorze niemalowanego drewna sosnowego i nocne
szafki z lampkami o zielonych kloszach, łazienkę o dziwo –
czystą, zachowaną w sterylnym odcieniu błękitu oraz niewielki
pokój dzienny, gdzie stało duże telewizorowe pudło bezpośrednio
na ziemi pod ścianą, dwa brązowe fotele z pluszu, na ścianie
wisiało duże, smukłe lustro w nowoczesnej chromoniklowej ramie i
niski stolik do kawy. Po drodze kneblował okna, zwiewnymi,
aluminiowymi żaluzjami, o nieco pogiętych szczebelkach.
-Czysto
- rzekł obserwując z uwagą, jednolicie białe ściany. Mimo
wszystko, nie było tak źle. Hermiona niepewnie weszła do jednego z
pokoi i usiadła na świeżo pościelonym łóżku. Poczuła, iż
boli ja całe ciało. Sen w czasie jazdy nie należał do
najwygodniejszych odpoczynków jej życia.
-No,
całkiem nieźle – ocenił Malfoy matowym tonem, siadając na
brzegu fotela i grzebiąc w czarnej, skórzanej torbie. Wyjął z
niej swój zielony T-shirt z godłem Slytherinu, różdżkę, dwa
ręczniki, (co ją zdziwiło) komplet damskiej bielizny i zrobił to
w taki sposób, aby nie dotykać jej niemalże wcale oraz męskie,
sportowe szorty w ciemnoniebieskim kolorze.
Zerknął
przez pokój na Hermionę.
-Wybacz,
że nie miałem czasu uganiać się po sklepach z damską odzieżą.
To na razie musi wystarczyć. Możesz wziąć prysznic, pogadamy za
pół godziny – rzucił jej cały stos ubrań i przeszedł przez
salon do okna, aby obserwować okolicę.
Cóż
miała zrobić więcej? Zebrała stosik miękkich materiałów i
zamykając za sobą drzwi, znalazła się zupełnie sama. Pośpiesznie
zrzuciła z siebie drogi płaszcz Dracona i powiesiła go na haczyk
przytwierdzony do odrzwi łazienki. Powoli zdjęła szpitalną
koszulę i widząc na niej ślady krwi pochodzące z płytkich ran na
jej żebrach, wrzuciła ją do śmietnika. Przeżyła poważny szok
stając zupełnie naga naprzeciw siebie przed lustrem. Wychudzona
twarz i ręce smuklejsze niż zazwyczaj były niczym. Na brzuchu
widniały czerwone rany i jasne blizny w różnych stadiach gojenia,
całe nogi pokryte były siniakami. Czuła się okropnie. Jakby ktoś
pożyczył jej ciało niczym książkę i oddał zupełnie
zniszczoną. Poczuła coś ciepłego na policzku i wtedy zorientowała
się, iż płacze od dłuższej chwili. Otarła łzy szorstkim ruchem
i weszła do kabiny odkręcając letnią wodę. Gdy szeroki strumień
oblał jej ciało, poczuła pieczenie wszystkich bolących miejsc.
Jednak nie wyszła spod prysznica dopóki wszelkie ślady krwi nie
spełzły z jej ciała. Poczuła ulgę, gdy mogła oczyścić pukle
swych włosów z kurzu i potu. Jakby stała się nagle lżejsza o
tonę. Lżejsza o przeszłość
***
Draco
zastanawiał się, czy właśnie nie są śledzeni przez całą
brygadę aurorów, gdy weszła cicho do jego pokoju i nieśmiało
stanęła przy komodzie. Zmierzył ją wzrokiem. W jego ubraniach od
szerokiego t-shirtu, po kończące się przed kolanami szorty,
wyglądała tak... uroczo. Jak zbudzona dziewczynka, jednak
bynajmniej dla niego dziewczynką nie była. Nie w takim stopniu jak
by sobie tego życzył. Nie ukrywając – byłby mu łatwiej, gdyby
ich relacje były czysto braterskie. Gdyby tylko potrafił postrzegać
ją jak robi to Potter, albo Weasl... Nie, rudy to zdecydowanie zły
przykład. Pamiętał, jak pocieszał ją w swym pokoju i jak
delikatnie wyglądała jej śpiąca postać.
-Pasuje
ci zielony – rzucił, aby przerwać ciszę. Hermiona wzruszyła
ramionami – Usiądź. Musimy wyjaśnić sobie kilka istotnych spraw
– z jego tonu zrozumiała, iż nie będzie tak łatwo. Zajęła
miejsce obok niego na materacu i spojrzała nań wyczekująco.
-Więc
wiesz, że Craven nie żyje? - zapytał dla pewności.
-Obiło
mi się o uszy – odrzekła ostrożnie.
- A to,
że ścigają nas jego auroży, mimo jego śmierci, też wiesz?
-Owszem
– odpowiedziała z wahaniem.
-Więc
jestem pewien, iż wiesz też, kto może być w to zamieszany –
dodał. Tym razem nastała długa cisza.
-Zakon
Trzech Głów – zmusiła się do przypomnienia sobie jego godła
pod tynkiem w jej celi. Poczuła na całym ciele zimne dreszcze.
-Wszystko
w porządku? - zapytał, a ta jedynie pokiwała głową – Obiecałem
Potterowi, że spotkamy się za trzy dni. Dlatego potrzebuję ciebie
i twojej wiedzy. Wiesz, gdzie jest siedziba zakonu? - poczuła jak
jej mięśnie tężeją. Zrozumiała, że ucieczka od kłopotów, to
jeszcze nie koniec. Nie jest bezpieczna.
-Wiem
Uff... cieszę się,że udało im się uciec,
OdpowiedzUsuńchoć zapewne to dopiero początek ich problemów.
Muszę przyznać,że zaskoczyłaś mnie, nigdy nie spodziewałabym się,że Malfoy potrafi prowadzić samochód:) Kurczę, szczerze mówiąc, liczyłam że Draco zdobędzie się na odwagę i wyzna Hermionie
swoje uczucia,ale niestety chyba będę musiało trochę poczekać.
Ogólnie rzecz biorąc bardzo podobał mi się ten rozdział i już nie mogę doczekać się kolejnego.
Pozdrawiam
Lilu
Ależ oczywiście, kłopoty jeszcze będą :D
UsuńTak, Malfoy nie wygląda na takiego, co jeździ, ale strasznie mi to pasowało do fabuły. Cieszę się z miłej opinii i obiecuję dodać coś w miarę szybko :3
Fantastyczny rozdział! Cieszę się,że udało im się uciec.
OdpowiedzUsuńŻal mi Hermiony, dopiero co ledwo uciekła śmierci a znowu naraża się na niebezpieczeństwo, cóż pozostaje mieć nadzieję,że wrazie kłopotów Malfoy jej pomoże:)
Pozdrawiam
Dream
Gdy kłopotów morze, Malfoy dopomoże! :D
UsuńDziękuję, też uważam, że to raczej niefajne położenie, ale tak bywa - nie może być nudno :3
Pozdrawiam
Never
Genialny!!!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńNo no no no nie jestem zawiedziona! A wręcz uradowana :) Rozdział zajebisty ! :D Chce dalszych losów Draco i Hermiony :) Ten rozdział jest stanowczo za krótki ! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą część, pozdrawiam Asia :*
Cieszę się, że mogłam cię uradować :p
UsuńOj tam - za krótki, ale ile się dzieje :3
Jesteś cudowna!!! Dodałaś notkę! Biedna Hermiona, pewnie wygląda jak anorektyczka! Cieszę się, że im się udało, ale co będzie z resztą? ;<
OdpowiedzUsuńDziękuję ^.^
UsuńOwszem, Hermiona w złym stanie, ale nie będę zdradzać dalszych losów - to tajemnica ;D
A co z twoim drugim DrAMIONE, KIEDY POJAWI SIĘ NA NIM DŁUGO WYCZEKIWANY 19 ROZDZIAŁ?
OdpowiedzUsuńChodzi o "W poszukiwaniu ucieczki" ?
UsuńWięc nowość ukarze się pod nowym adresem [melodies-of-love.blogspot.com]i już w ten piętek, bądź też sobotę :3
hej :) Nie wiem, czy mnie kojarzysz, ale to nie ważne, ponieważ weszłam tutaj by skomentować twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na niego dość dawno, i na bieżąco czekałam na nowe notki, ale dopiero teraz jakoś zebrałam się w sobie by skomentować rozdział. Wybacz :)
No więc tak. To opowiadanie, jest jednym z niewielu, które zostało mi w pamięci i mogę ci powiedzieć każdy szczegół, co szczerze nie zdarzyło mi się jeszcze na żadnym blogu.
Chcę przez to powiedzieć, iż jesteś naprawdę oryginalna i każdym rozdziałem coraz bardziej mi to udowadniasz. Najbardziej podobała mi się część, w której Malfoy z resztą szukał Miony. Z tym braterstwem też genialnie wymyślone. Mimo że nie ma Voldemorta, to jednak i tak , niebezpieczeństwa czekają! Ach, nie ma to jak komplikacje :)
Zaskoczyłaś mnie tym, gdy Draco zabił Ministra, chociaż nie powiem. Należało mu się. Teraz niestety musieli uciekać, ale....coś czuję, że będzie dużo dramione! <3 No przecież muszą nadrobić ten czas, w którym się nie widzieli! ;)
Czekam na następny rozdział i czy mogłabym cię prosić o informowanie mnie o nn u mnie na blogu, który prowadzę razem z Polą? http://for-hate-to-love.blogspot.com
byłabym wdzięczna :)
A i jeszcze NOMINOWAŁAM CIĘ DO LIEBSTER AWARDS. Szczegóły na blogu :)
O rajuśku :D
UsuńDziękuję, dziękuję
Tyle miłych słów :3 Naprawdę mi miło, strasznie miło. Nie spodziewałam się, że moje opowiadanie może zapaść komuś w pamięć. To przyjemna wiadomość. Co do ministra, to musiałam go jakoś uśmiercić i jednocześnie wyciągnąć na wierzch przeszłość Draco i tak jakoś się pokryło :> Jeżeli chodzi o Dramione to oczywiście teraz zaczyna się taka najwłaściwsza jego część, owszem - będzie go dość dużo :]
Nie ma sprawy, z przyjemnością będę cię powiadamiać.
Dziękuję za nominację! :D
To był naprawdę ekscytujący rozdział!.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie wciągnął mnie teń pościg,naszczęście udało im się uciec, więc jestem happy:) Mam nadzieję,że Harremu i Ronowi również się uda. Choć przewiduje,że to dopiero początek ich problemów, więc już im współczuje. Teraz czekam na rozwinięcie wątku Dramione:)
Pozdrawiam i życzę dużo weny
Orchidea
Uła :D
UsuńWłaśnie miałam nadzieję, że wyjdzie interesująco i jestem proud :D
Co do reszty, to obiecuję, że wyjaśni się w kolejnym rozdziale. No i będzie Dramione, będzie :D
Przepraszam, że dopiero teraz piszę, ale wcześniej nie miałam czasu. Rozdział jak zwykle cudowny już nie mogę się doczekać dalszej części. Mam nadzieje, że niebawem się pojawi i poznamy dalszy ciąg tej historii.
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy,jak widzisz sama rozumiem co to brak czasu i nie widzę najmniejszego powodu, dla którego miałabym chować urazę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie i szczerze mówiąc też mam nadzieję, że znajdę czas czas i coś tu zamieszczę :D
Pozdrawiam
Never
Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńMyślę, że w ten weekend :)
Usuńczy pojawi się dziś nowy rozdział? Prosimy
OdpowiedzUsuńPreity
kiedy nowy rozdział ? :c
OdpowiedzUsuńdodawaj szybko ;)
Miałam zaległości w szkole, ale nadeszły ferie i teraz oficjalnie dodam rozdziały na obu blogach :)
UsuńHey! Nie czytałam jeszcze rozdziału 17. i nie da się go otworzyć :( Pojawia się napis że wystąpił jakiś błąd... Mogłabyś coś z tym zrobić? :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog :D Właśnie skończyłam czytać wszystkie rozdziały i muszę przyzanc ze bardzo mi sie podoba :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział
Hej, masz świetnego bloga. Fabuła jest genialna, ale chciałam się cb spytać (jako, że również jestem dumną posiadaczką bloga ) jak dodałaś te zakładki na górze typu: O autorce, Ja na facebooku, Spam ?. Szukałam czegoś takiego w gadżetach, ale niestety nie mogłam znaleźć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Eidoriana
PS. Mój blog również jest na Bloggerze :D
No hej :D
UsuńJuż ci opowiadam :
Taka ogólna instrukcja: gdy jesteś na jakby głównym panelu dowodzenia blogiem tj. gdzie jest ta statystyka i ogólne info o blogu, po lewej stronie jest taka kolumna, gdzie kolejno pisze:
Przegląd
posty
strony
bla, bla, bla...
Klikasz w strony :D
wtedy wybierasz opcje "nowa strona:" i BUM, tworzysz :3
Jeżeli dalej jest nie jasno, to pisz, a ja chętnie pomogę :)
Dzięki wielkie :D
UsuńPomogłaś mi :*
Aczy już nas zostawiłaś? Czekam na nowy rozdział ńiecierpliwie
OdpowiedzUsuńP.Sprosze odpowiedz.